Zacznę od pozytywów: ładny i zadbany lokal oraz przemiła kelnerka. To tyle. Jedzenie jest jednak najważniejsze, a to niestety nie powala. Tym bardziej przy takich cenach. Większość knajp stricte obiadowych oferuje znacznie smaczniejsze dania w dużo niższych cenach.
Ciężko ocenić mi zupę szczawiową, bo jadłem ja pierwszy raz, ale nie przypadła mi do gustu (domyślam się, że to nie jest dla każdego).
Ziemniaki kompletnie bez soli. Fakt, przy każdym stoliku znajduje się pieprz i sól, ale one służą do doprawiania, a przyprawiania (subtelna, ale jednak różnica). Kluski natomiast miały dziwną konsystencję, jakby nie zostały do końca ugotowane.
Kotlet z kurczaka w ogóle nie był soczysty, bliżej było mu do schabowego. Pieczarki w połowie surowe, a pokrywający je ser bez smaku (coś w stylu tworu seropodobnego). Kotlet z bodajże karkówki był ciut lepszy, ale też bez szału.
Wisienką na torcie były zasmażane buraczki, które smakowały identycznie jak te ze sklepu (i to te tańsze).
Jedyna całkiem zjadliwa rzecz, to "ziemniak na dziko", a w zasadzie jego farsz, bo ziemniak oczywiście soli nie widział.
Jestem zawiedziony, bo nie był to tani obiad. Pewne rzeczy można byłoby wybaczyć, ale skoro 2/3 tej ceny gdzie indziej dostaję dwa, czasami trzy razy smaczniejsze obiady, to po co przepłacać?
